Wprowadzenie w temat
Drodzy Czytelnicy
Od wielu już lat zajmuję się tematem uszczelnienia rynku FMCG w Polsce. Rynek FMCG to te nasze pieniądze, które wydajemy na najbardziej potrzebne i względnie tanie towary codziennego użytku.
FMCG to żywność i różnorakie artykuły pierwszej potrzeby, ale też kosmetyki, papierosy, słodycze i oczywiście alkohol.

Bardziej precyzyjna definicja tego, co to jest FMCG nie jest nam tu potrzebna. Ważne jest to, że powoli zbliżamy się do punktu, w którym my Polacy wydamy na te towary 300 miliardów złotych rocznie.
Trzysta miliardów to trzysta tysięcy milionów. Dużo prawda? Dla porównania według GUS w 2016 roku wydaliśmy łącznie 710 miliardów złotych na wszystko, co tylko kupiliśmy we wszystkich sklepach detalicznych. Zatem te 300 miliardów to największa część pieniędzy, największy segment, największy kawałek tortu, o który toczy się bój handlowców. Te 300 miliardów to nasze pieniądze wydane w hipermarketach, marketach, dyskontach i sklepach. To rynek, który z nielicznymi wyjątkami pozostaje w rękach koncernów zagranicznych.
Termin uszczelnienie FMCG wywodzi się od określenia uszczelnienie VAT. Większość z nas wie, że uszczelnienie VAT oznacza walkę z wyłudzeniami podatku VAT przez firmy. Natomiast uszczelnienie FMCG oznacza walkę o pozostawienie zysku z handlu tymi artykułami w naszym kraju.
Odpływ zysku z handlu poza granice naszego kraju, to gigantyczny problem, który dźwiga na swoich barkach nasza gospodarka.
Problem ten dźwigamy na naszych barkach dlatego, ponieważ większość infrastruktury handlu nie należy już do nas.
To błędne koło, w którym mieszkając w Polsce najpierw wydajemy nasze pieniądze w zagranicznych sklepach, rujnując tym polskie firmy. Następnie część z nas zmuszona niskimi zarobkami w tych rujnowanych naszym postępowaniem firmach, zmuszona jest do szukania pracy za granicą. Następnie wracamy do Polski i znów kupujemy w zagranicznych sklepach, kolejny raz rujnując polskie przedsiębiorstwa, przez co kolejny raz zmuszeni jesteśmy szukać ratunku za granicą.
Czy jest w tym jakiś sens?

Rzeczywiście patrząc na ten problem oczami pięciolatka, sprawa wygląda co najmniej dziwnie, ponieważ to podobno my dorośli decydujemy co, gdzie i u kogo chcemy kupić.
Czy jednak jest to prawdą?
Czy rzeczywiście tak jest, że sami decydujemy o tym, co i gdzie kupujemy? Czy może jesteśmy sterowani podświadomymi siłami, o których istnieniu na ogół nie wiemy i co gorsze, na które nie mamy wpływu?
Naukowcy twierdzą, że właśnie tak jest. Człowiek jest istotą stadną i jak dowodzi psychologia, prawie zawsze kieruje się w swoich poczynaniach instynktami, które obecnie określamy mianem mechaniki myślenia podświadomego. To właśnie myślenie podświadome w większości odpowiedzialne jest za postępowanie, które jest dla nas niekorzystne.
Wiadomo powszechnie, że kupowanie w zagranicznych sklepach jest niekorzystne dla naszej gospodarki. Niestety nikt, nigdy i nic z tym zrobił. Dlaczego?
Ponieważ ten argument do nas nie trafia. Ponieważ my, ludzie, ssaki stadne, dobrze czujemy się w miejscach, gdzie jest nas dużo i wszyscy robimy to samo, udowadniając sobie nawzajem, że skoro robimy to wszyscy, to właśnie tak trzeba postępować. To właśnie dlatego kupując codziennie w zagranicznych sklepach nic z tym nie robimy, ponieważ widzimy innych, którzy też to robią.

Co to oznacza w praktyce?
W praktyce walka o to byśmy nie kupowali w sklepach zagranicznych - o ile oczywiście chcemy, by walka ta była skuteczna - walka ta musi uwzględniać to, że tego nie da się zrobić tak, jak staraliśmy się to robić dotychczas. Nie da się tego zrobić metodą przekonywania. Żaden rodzaj retoryki, retoryki zawierającej jakąkolwiek negację naszego postępowania nie będzie w tym przypadku skuteczny.
Żadna krytyka, nakaz czy zakaz nie zadziałał i nie zadziała, ponieważ im więcej ludzi coś robi, tym bardziej uważamy to za prawidłowe.
Sygnał o prawidłowości takiego postępowania pochodzi od uczuć i nie ma nic wspólnego z rozumem. Widząc tak wielu kupujących wokół nas, podświadomie uważamy, że to jest prawidłowe. Nasz umysł nie jest w stanie wyobrazić sobie, by było inaczej. Nie zmienimy tego mówiąc, że to nieprawidłowe, bo patrząc na postępowanie innych czujemy, że jest zupełnie odwrotnie.
Co zatem zrobić, by pomóc skutecznie naszemu krajowi, polskim firmom, a przez to nam wszystkim, którzy tu wspólnie, razem mieszkamy. Czy jest na to jakiś sposób? Jakieś lekarstwo? Jakiś ratunek?
Jest! Oczywiście, że jest!
Otóż lekarstwem jest sama choroba. Lekarstwem jest wykorzystanie mechanizmu, który rozmawia z naszymi uczuciami. Lekarstwem nie jest walka z mechaniką myślenia podświadomego, a wykorzystanie jej do ciężkiej pracy jak najemnika i to właśnie tutaj na WEWANT.pl robimy.

Co teraz?
Teraz kolejnym krokiem w poszukiwaniu rozwiązania, będzie przeczytanie tekstu opowiadania o dowodzie społecznym. Tekstu o podświadomym mechanizmie, który prowadzi nas, ludzi nie zawsze tam, gdzie iść chcemy. Tekstu, który jasno tłumaczy, dlaczego walka o uszczelnienie rynku FMCG w Polsce nikomu się jeszcze w pełni nie udała.
Życzę miłej lektury - Autor 


